Teleobiektyw do fotografowania dzikich zwierząt. Zacznijmy od wybrania właściwego sprzętu. Jeśli tej zimy temperatura spadnie poniżej zera stopni Celsjusza, koniecznie upewnij się, że Twój aparat fotograficzny umożliwia pracowanie w takich warunkach (zazwyczaj aparaty fotograficzne mają temperaturę krytyczną -10°C, ale sprawdź w W Polsce odnotowuje się coraz więcej przypadków wścieklizny. Przeczytaj ten artykuł i dowiedz się, jak rozpoznać wściekliznę u zwierząt i ludzi. Trzymanie dzikich zwierząt jako zwierząt domowych może być atrakcyjne, ale ważne jest, aby pamiętać, że trzymanie dzikich zwierząt jako zwierząt domowych wiąże się z wieloma potencjalnymi problemami, nie wspominając o kwestiach prawnych i etycznych. Trzymanie dzikich zwierząt jako zwierząt domowych wymaga wielu badań i przygotowania, a także zapewnienia idealnych warunków Dzika przyroda, ogromne puszcze i mokradła sprawiają, że Polska to wymarzony kraj dla obserwatorów zwierząt w naturalnym środowisku. Poznaj najlepsze miejsca do obserwacji dzikich zwierząt! Możemy być dumni z systemu ekologicznych korytarzy – zielonych pasów zapewniających łączność pomiędzy naturalnymi siedliskami zwierząt. wzrostu liczebności trzech głównych gatunków dzikich zwierząt, powodują-cych największe szkody łowieckie – jelenia szlachetnego, sarny i dzika, w okresie ostatnich 80 lat. W 1937 r. pozyskanie jelenia w Polsce wynosiło 16 050 sztuk, a w roku 2016 już 233 000 sztuk, przy czym należy wziąć pod Wyszukaj i pobieraj darmowe obrazy HD ślady Dzikich Zwierząt PNG z przezroczystym tłem online z lovepik.com. W dużej galerii ślady Dzikich Zwierząt PNG wszystkie pliki mogą być używane do celów komercyjnych. Są też hodowane w tym celu na specjalnych farmach, jako półdzikie zwierzęta gospodarskie. W Polsce zwierzyną łowną z okresem ochronnym są jelenie szlachetne, daniele i jelenie wschodnie sika. O terminach polowań decyduje rozporządzenie Ministra Środowiska w sprawie określenia okresów polowań na zwierzęta łowne z 16.03.2005 r. 2YQFW. W miastach tuż pod naszym nosem tętni życiem świat równoległy, zamieszkany nie tylko przez karaluchy, szczury i gołębie, ale też przez lisy, dziki, szopy pracze, a nawet papugi. Jakie zwierzęta można spotkać w miastach i co zrobić, by to sąsiedztwo nie było problemem wyjaśniają naukowcy z Zielonej Góry i Poznania."Nikogo nie zaskakuje, że w miastach w nocy można spotkać lisa, a na przedmieściach pasą się dziki. Ale coraz częściej zaglądają tam również inne zwierzęta. Na obrzeżach zaczynają się pojawiać ptaki drapieżne, np. krogulce. Zdarzają się też ssaki w naszej faunie niebezpieczne, jak jenoty czy szopy pracze" - opowiada w rozmowie z PAP Krzysztof Dudek z Instytutu Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego (IZ UP) w Poznaniu. Na obrzeża miast zwierzęta te ściąga dostępność pokarmu. Wyrzucane przez ludzi śmieci i niezabezpieczone śmietniki to pierwszorzędna stołówka. I choć dostępny w niej pokarm jest niskiej jakości, pozwala przeżyć w mieście łatwiej niż poza nim. Szop pracz. Fot. Fotolia Różnorodnym, często zaskakującym gatunkom obecnym w miastach jest poświęcona nowa książka - poradnik pt. "Zwierzęta konfliktowe w miastach", napisana przez Krzysztofa Dudka, prof. Piotra Tryjanowskiego - dyrektora IZUP oraz prof. Leszka Jerzaka - kierownika Katedry Ochrony Przyrody Uniwersytetu Zielonogórskiego. Publikacja dostępna jest online. Zwierzęta ciągną do miast między innymi dlatego, że łatwiej tam o kryjówki i miejsca lęgowe. "W terenie dzikim liczebność ptaków często ogranicza nie tyle dostępność pokarmu, co miejsce, gdzie można zbudować gniazdo - ukryte i zabezpieczone przed drapieżnikami. W miastach takich miejsc nie brakuje - szczelin w murach, załomów, zakrzaczeń. Dlatego ptaki mogą tu żyć w znacznie większych zagęszczeniach, niż na terenach niezurbanizowanych" - zaznacza Krzysztof Dudek. W przypadku mniejszych zwierząt ważny jest też fakt, że w miastach łatwiej jest odchować młode, bo mniejsza jest tam presja drapieżników. W efekcie miejskie populacje zwierząt często powiększają się szybciej, niż analogiczne grupy na terenach przyległych. I choć w miastach nie brak jest zagrożeń (takich jak ruch samochodowy czy koty) - ptaki radzą sobie tam znakomicie. W miastach systematycznie pojawiają się kolejne gatunki. Do takich nowości Krzysztof Dudek zalicza bociany czarne - gatunek dotychczas skryty, płochliwy, obecny tylko w leśnych ostępach. "Tymczasem w ostatnich latach bociana czarnego mieliśmy nawet w pobliżu naszego uniwersytetu, w Parku Sołackim, w centrum Poznania" - mówi biolog z IZUP. Kiedy Krzysztof Dudek poszukał w internecie doniesień z innych miast - okazało się, że bociany czarne systematycznie obserwowane są w kilku dzielnicach w Warszawie i w innych dużych miastach, gdzie żerują na stawach! Bocian czarny. Fot. Fotolia "Były też doniesienia, że w miastach, na terenach podleśnych, znajdowano żmiję zygzakowatą. Takie informacje budzą panikę wśród ludzi, którzy boją się węży w ogóle, a żmij w dwójnasób. Takie doniesienia są jednak stosunkowo rzadkie. I warto wiedzieć, że wąż w mieście to niemal na pewno zaskroniec. Nie trzeba się go bać" - mówi Krzysztof Dudek. Do ciekawostek faunistycznych należy papuga aleksandretta obrożna, coraz liczniejsza w miastach Europy południowej i zachodniej, która ostatnio daje się zauważyć także w polskich miastach. Dwa takie ptaki widywane są systematycznie np. w Luboniu pod Poznaniem. Zoologów z UP pytano nawet, czy ktoś może przyjechać i je odłowić. Aleksandretta obrożna. Fot. Fotolia Czy sąsiedztwo dzikich zwierząt może być dla ludzi niebezpieczne? "Niebezpieczne mogą być dziki, które wychodząc do miast dużymi grupami mogą powodować wypadki komunikacyjne - mówi Krzysztof Dudek. - Teoretycznie również lisy, nietoperze albo inne ssaki mogą przenosić wściekliznę, ale w rzeczywistości jest to zjawisko marginalne. Choroba ta jest co prawda obecna w środowisku naturalnym, ale do narażenia człowieka dochodzi niezmiernie rzadko. W ostatnich dziesięcioleciach było zaledwie kilka przypadków wścieklizny u ludzi". Dzikie zwierzęta za wszelką cenę unikają kontaktu z człowiekiem. "Spotykane w miastach lisy prędzej uciekną, niż zdołamy je zauważyć. Tak naprawdę ludzie częściej są narażeni na pogryzienie przez domowego psa czy kota, niż przez dzikie zwierzę" - mówi Krzysztof Dudek. Obecność zwierząt w miastach może jednak oznaczać konflikty. Ich przyczyną są jednak z reguły zachowania i strategie człowieka - zauważają biolodzy. Zwierzęta trafiają bowiem do miast głównie wtedy, gdy te intensywnie się rozrastają i wchłaniają dzikie dotychczas tereny. Niektóre zwierzęta - np. dziki czy lisy - sami ściągamy do miast, wyrzucając odpadki i nie zabezpieczając śmietników. "Choć w Świnoujściu stoją wielkie tablice informujące turystów, żeby nie dokarmiać dzików, stanowiących coraz większy problem - to ludzie i tak zostawiają bułki, żeby dzieci mogły z bliska zobaczyć dziki. Potem turysta wyjeżdża, a mieszkańcy zostają z dzikami" - mówi przyrodnik. Podobnie jest z gołębiami: jedni ludzie je dokarmiają, inni mają pretensje do władz miasta, że jest brudno. Krzysztof Dudek przypomina przeprowadzone w Zielonej Górze badanie ankietowe dotyczące nastawienia ludzi do gołębi. Okazało się, że połowa ludzi lubi je i dokarmia, a połowa ich nie znosi i chętnie by się ich pozbyła. Można powiedzieć, że Polacy są pod tym względem w ogóle podzieleni: części zwierzęta przeszkadzają, a część chce ich w miastach. I choć wprowadza się zabezpieczenia przed ptakami, np. siatki czy kolce - zawsze znajdą się ludzie, którzy będą sypać jedzenie. Gołąb. Fot. Fotolia Eksperci podkreślają, że w konfliktach na linii ludzie - zwierzęta, stroną poszkodowaną są zwykle tylko te drugie. Tak jest w przypadku nietoperzy - ssaków wręcz pożądanych w miastach, które z powodu działań człowieka tracą siedliska, a do tego są zabijane przez koty. Podobnie jest z pożytecznymi płazami. Choć ludzie w miastach specjalnie ich nie zwalczają, płazy i tak tracą w razie podejmowania inwestycji budowlanych, kiedy zajmowane są tereny zielone - naturalne miejsce ich życia. Tymczasem obecność zwierząt w miastach bywa dla nas zbawienna - piszą naukowcy. Ptaki (np. jerzyki, jaskółki) czy nietoperze zjadają miliony dokuczliwych much, komarów i meszek. "Można sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby nagle - np. poprzez likwidację ich siedlisk tych ptaków i nietoperzy w miastach zabrakło - pojawiła się plaga owadów. Na szczęście ludzie zaczęli sobie z tego zdawać sprawę. Głównie za granicą, choć i w kilku miastach Polski, zaczęły się pojawiać budki lęgowe dla nietoperzy" - mówi Krzysztof Dudek. Jerzyk. Fot. Fotolia Pozytywna może być nawet obecność gołębi, gatunku uznawanego w miastach za kontrowersyjny. Część naukowców zwraca uwagę, że gołębie wyjadają zostawiane przez ludzi resztki, np. w pobliżu ogródków restauracyjnych. Gdyby gołębi zabrakło, ich miejsce szybko zajęłyby szczury. Książka Krzysztofa Dudka, Leszka Jerzaka i Piotra Tryjanowskiego ma formę poradnika i zawiera wskazówki dotyczące bezkonfliktowego współistnienia w miastach. "Chcielibyśmy zaproponować rozwiązania, które pozwolą nam obok tych zwierząt żyć; jak łagodzić konflikty i zapobiegać problemom - tak, by zwierzętom nie szkodzić" - mówi Krzysztof Dudek. Publikacja zawiera też informacje nt. różnych grup zwierząt, ich statusu związanego z ochroną oraz wskazówki, co zrobić ze znalezionym rannym zwierzęciem (zamieszczono np. wykaz ośrodków rehabilitacji zwierząt w Polsce). Poradnik wydała Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gorzowie Wielkopolskim. PAP - Nauka w Polsce, Anna Ślązak zan/ agt/ Tatry, określane czasem jako „miniatura Alp” są unikatowym, nie tylko w skali Europy, masywem górskim. Ich wspaniałe krajobrazy i atmosfera fascynują każdego, komu dane było je oglądać. Cała powierzchnia Tatr wynosi obecnie 785 km² (z tego około 175 km²- 22,3%, leży w granicach Polski, a ok. 610 km²- 77,7% na terytorium Słowacji). Tatry są objęte ochroną przez ustanowienie na ich obszarze polskiego Tatrzańskiego Parku Narodowego i słowackiego TANAP-u oraz przynależności do Światowej Sieci Rezerwatów Biosfery UNESCO. Świat zwierzęcy Tatr (mimo niewielkiego obszaru jaki zajmują te góry) jest niezwykle złożony i zależy od wysokości danego obszaru, ktory aktualnie badamy. Największym i najbardziej niebezpiecznym drapieżnikiem jest oczywiście niedźwiedź brunatny. Potężny, silny i dostojny król tatrzańskiej fauny. Waży od 100 do prawie 400 kilogramów. Obecnie Tatry zamieszkuje kilkadziesiąt osobników, głównie na Słowacji. I tak:-świat zwierzęcy do granicy lasów przypomina pierwotną faunę niżu. Wiadomo, że wraz ze wzrostem wysokości, liczba żyjących tam gatunków kształtuje się inaczej i jest ich coraz mniej. Zwierzynę płową reprezentują tu takie gatunki jak -sarna (Capreolus capreolus), -jeleń szlachetny (Cervus elaphus), -lis (Vulpes vulpes), -borsuk (Meles meles), -ryś (Lynx lynx), -żbik (Felis silvestris), -niedźwiedź brunatny (Ursus arctos), -niektóre gatunki ptaków (kruk, orzeł przedni, myszołów, jastrząb i wiele innych),-są też ryby i inne zwierzęta (pstrąg potokowy, dziki, wilki, żmija zygzakowata itd.). źródła: wikipedia, autor: Józef Kazimierz Sokołowski, opis: Żmija zygzakowata Większość z gatunków występuje także w innych łańcuchach górskich Europy bądź na obszarach nizinnych; niektóre zaś są endemitami, które żyją jedynie w Tatarch i należą do nich: -kozica- gatunek niezwykle popularny, niejako stały się symbolem Tatr, wiele lokalnych nazw pochodzi właśnie od nich (Kozi Wierch, Kozia Przełęcz, Kozia Dolinka, Kozia Turnia)- podobnie zresztą rzecz się ma z przedstawicielem innego gatunku, a mianowicie z orłem- zamieszkuje tatrzańskie rejony położone wysoko (mamy tu chociażby Orlą Per Co roku dochodzi do tysięcy kolizji i wypadków z udziałem zwierząt dzikich i gospodarskich. W niektórych giną ludzie, w większości - zwierzęta. Tych w miastach jest coraz wideo: Tak powinno przygotować się auto na Problemy związane z niekontrolowanym zasiedlaniem miast przez dzikie zwierzęta mają charakter powszechny i narastający. Coraz częściej pojawiają się głosy, że zjawiska tego nie da się trwale wyeliminować - pozostają jedynie działania profilaktyczne - czytamy w raporcie NIK o dzikich zwierzętach wolno zyjących. Problem jest chociażby z dzikami. Te niewiele robią sobie z diabolicznego planu wytępienia gatunku, który wymyślił były już minister Jan Krzysztof Ardanowski. To krwawe zlecenie opiewało na odstrzał ponad 6 tysięcy dzików w całym województwie, tylko jedno koło łowieckie „Ostromecko” miało ich zabić 55. Dziki jednak tak jak odwiedzały Bydgoszcz, tak odwiedzają dalej. Tym częściej, im trudniej im znaleźć pożywienie w naturalnym środowisku i tym częściej, im presja ze strony myśliwych jest większa – w mieście nikt do nich strzelał nie biegają po górkach i lasachDziki stale obecne są w lasach na Osowej Górze, pojawiają się też na Jachcicach. - Ślady dzików regularnie można zobaczyć na fordońskich górkach, ponownie pojawiły się też w okolicach wałów wiślanych, gdzie kilka lat temu myśliwi zorganizowali niesławne polowanie – mówi nasz Czytelnik z Nowego Fordonu. - Za wałami w kierunku Strzelec, idąc brzegami Wisły widać regularne miejsca żerowania bobrów, niektóre drzewa już leżą, inne są „nadgryzione”.Bobry spotkać można również w okolicach Wyszogrodu, ich obecność stwierdzono także w Brdzie, blisko Wyspy Młyńskiej. Dzikie zwierzęta „kręcą się” nawet w centrum miasta – w maju zeszłego roku operatorzy miejskiego monitoringu przecierali oczy ze zdumienia, gdy zauważyli biegającą po starym rynku małą sarnę, która trafiła aż pod drzwi jeszcze mają spokójPóki co myśliwi, choć bardzo by chcieli, nie mogą strzelać do wilków, choć jak pokazuje praktyka, niektórzy z zakazami są na bakier. Wilki jednak również pokazują się w najbliższej okolicy Bydgoszczy, niedawno zaobserwowano i sfilmowano jednego w Łochowie. Niektóre giną pod kołami samochodów. Taki los spotkał 10-letniego wilka, który przed kilkoma tygodniami zginął pod kołami na terenie Nadleśnictwa Solec Kujawski. I to właśnie zagrożenie dla ruchu jest tym, na które mieszkańcy zwracają największą się wzięły nazwy bydgoskich osiedli? Poznaj historie i legendy [zdjęcia]Sarna pod kołami, auto w rowie- Sam lubię zwierzęta i nie mam nic przeciwko ich obecności, ale o ile autostrady czy drogi szybkiego ruchu są zabezpieczone przed wbiegnięciem zwierzyny na drogę, to już ulice w Bydgoszczy i pod miastem nie, to oczywiste. W styczniu musiałem gwałtownie hamować na Zamczysku, bo pod koła z krzaków wyskoczyły mi dwie sarny. Na szczęście nikt za mną nie jechał, bo hamowanie było ostre, a ja wyleciałem z drogi. Sarny bardzo lubią też przebiegać przez drogę między Ostromeckiem a Dąbrową Chełmińską, trzeba tam bardzo uważać – ostrzega W 2020 roku mieliśmy takich zdarzeń w Bydgoszczy ze zwierzętami siedem, rok wcześniej sześć. Najwięcej było ich na ul. Lewińskiego, Fordońskiej za ul. Kaliskiego, Zamczysko, Pod Skarpą, Pileckiego - wylicza Tomasz Okoński, rzecznik ZDMiKP w zapłaci za zderzenie z dzikim zwierzęciem?Rzecznik zapewnia, że drogi na terenie miasta , którymi zarządza ZDMiKP - są ubezpieczone. - Nadleśnictwo wskazało nam miejsca gdzie występują migracje zwierząt i te miejsca zostały przez nas oznakowane. Gdy dojdzie do tego rodzaju zderzenia (zderzenie np. z sarną), kierowca może wystąpić do zarządcy drogi o odszkodowanie. Trzeba jednak pamiętać, że musi on udowodnić, w tym wypadku winę ponosił zarządca i że to z jego winy doszło do zdarzenia. Jeżeli do zdarzenia doszło z powodu winy zarządcy, kierowca otrzyma odszkodowanie - wyjaśnia Tomasz Cię może też zainteresowaćKoniec darmowego parkowania przy dworcu PKP Bydgoszcz Główna [wideo]Sprawa jest bardziej oczywista, gdy zwierzęta wtargną na drogę w związku z odbywającym się polowaniem. Wtedy winę ponosi koło łowieckie organizujące polowanie (obecnie polowania zbiorowe są zakazane). Skąd kierowca ma wiedzieć, że zwierzę spłoszył pojedynczy myśliwy?Z punktu widzenia kierowcy najgorsza sytuacja występuje wtedy, gdy nie ma świadków zdarzenia, do wypadku doszło nocą, a zwierze które brało udział w wypadku uciekło. Brak dowodów sprawia, że udowodnienie (bo to na poszkodowanym spoczywa obowiązek udowodnienia winy czy to zarządcy drogi czy kołu łowieckiemu) jest niezwykle o wypadkach z udziałem zwierzątObecność dzikich zwierząt w miastach wynika głównie z postępującej urbanizacji. Rozszerzanie granic administracyjnych miast powoduje, że włączane są do nich naturalne siedliska zwierząt, a ich szlaki migracyjne - przecinane. Zwierzęta szybko adaptują się do życia w warunkach miejskich, gwarantujących pokarm i dostępność schronień. Jednak występowanie ich w przestrzeni miejskiej często prowadzi do sytuacji konfliktowych - groźnych zarówno dla samych zwierząt jak i ludzi. Według policyjnego Systemu Ewidencji Wypadków i Kolizji w latach 2017-2019 (I półrocze) w Polsce doszło do 465 wypadków drogowych przy udziale zwierząt (oprócz wolno żyjących także domowych i gospodarskich), w wyniku których zginęło 27 osób, a 549 zostało rannych. W tym samym okresie zarejestrowano również ponad 62 tys. kolizje z udziałem ofertyMateriały promocyjne partnera Schronienia przed wojną potrzebują nie tylko ludzie, ale również dzikie zwierzęta z azylów i ogrodów zoologicznych. Poznańskie zoo od kilku dni organizuje ewakuacje i inne akcje pomocowe. Inwazja rosyjskich wojsk na niepodległą Ukrainę doprowadziła do niewyobrażalnej tragedii milionów ludzi. Od tygodnia setki tysięcy Ukraińców uciekają z bombardowanego kraju. Większość uchodźców szuka schronienia w Polsce. W odpowiedzi na kryzys za granicą Polacy organizują dziesiątki zbiórek darów i innych akcji pomocowych. TU znajdziesz listę zaufanych akcji i organizacji. Wojna to zagrożenie nie tylko dla ludzi, ale również dla dziedzictwa kulturowego – w atakach rakietowych są niszczone zabytkowe budynki w ukraińskich miastach – oraz zwierząt. Jednym z miejsc, gdzie toczy się najwięcej walk jest Kijów, stolica Ukrainy. Tuż pod miastem mieści się Save Wild Fund, azyl dla dzikich zwierząt uratowanych z menażerii i cyrków. Na co dzień żyją tam między innymi lwy, niedźwiedzie i tygrysy. Dzikie zwierzęta spod Kijowa trafiły do Poznania Azyl znajduje się w miejscowości miejscowości Chubynske. Cześć zwierząt już została ranna. Na szczęście z pomocą ruszyli pracownicy poznańskiego ogrodu zoologicznego. W sobotę 26 lutego przeprowadzono zbiórkę karmy dla psów suchej i w puszkach, która będzie tymczasowym zamiennikiem jedzenia dla zwierząt drapieżnych. Zbierano również leki przeciwzapalne i przeciwbólowe, koce oraz środki do dezynfekcji. Zbiórka to dopiero początek. Akcja ewakuacyjna zwierząt spod Kijowa ruszyła już w weekend, jednak z powodów bezpieczeństwa transport musiał kilkukrotnie zawracać i finalnie zwierzęta ruszyły na granicę dopiero w poniedziałek. Wcześniej ostrzelani kierowcy zrezygnowali z ponownego podjęcia próby przewiezienia mieszkańców azylu. Zamiast ich pomoc zaoferował miłośnik koni z Lwowa. To nie był jednak koniec problemów. Z relacji na profilu poznańskiego zoo na Facebooku dowiedzieliśmy, że transport zwierząt „został otoczony przez rosyjskie czołgi”. Dopiero w czwartek 3 marca pracownicy ogrodu zoologicznego poinformowali, że wszystkie ewakuowane zwierzęta, czyli sześć lwów, sześć tygrysów, likaon i dwa karakale, przeżyły podróż i zostały już rozlokowane w kotnikach. Poznańskie zoo nie przestaje pomagać Po udanej, choć niełatwej, ewakuacji zwierząt z azylu pod Kijowem, Polacy zapowiadają kolejne działania. – Jak tylko zakończymy szczęśliwie operację ewakuacji zwierząt z Kijowa, będziemy zbierać sprzęt i specjalistyczną karmę dla zoo we Lwowie – czytamy w jednym z wpisów poznańskiego zoo na Facebooku. Z Odessy do Poznania ruszyły też dwa lwy, które znajdą schronienie w ogrodzie zoologicznym. Uratowanie wszystkich dzikich zwierzą z Ukrainy, niestety, nie jest możliwe. W Kijowie zostały niedźwiedzie oraz ranne zwierzęta, dla których transport mógł być niebezpieczny. Najcenniejsi mieszkańcy ogrodu zoologicznego w Poznaniu Poznańskie zoo jest uważane za jedno z najlepszych w Polsce. Pracownicy placówki regularnie informują sympatyków zwierząt o nowych gatunkach lub narodzinach rzadkich okazów. W ubiegłym roku okazji do świętowania było wiele. W kwietniu na świat przyszedł Lenny – przedstawiciel jeleni milu, nazywanych też jeleniami Davida. Gatunek wyginął na wolności. Kilka miesięcy później ogłoszono kolejną radosną wiadomość: narodziny Neo, samca gerezy białobrodej. Źródło: Zoo Poznań Co oznacza skrót „OK”? Sprawdź, jak dobrze znasz języki [QUIZ] Pytania 1 | 20 1. Co oznacza ‘moto’ w języku suahili? Polowanie. Zdjęcie gospodarka łowiecka niczym nie przypomina tej, którą prowadzono przed wejściem w życie współczesnych przepisów. Wiele gatunków zwierzyny wybito niemal całkowicie, nim objęto je ochroną. Mimo to, nie wszystkie dotrwały do naszych ludzie – wędrowne grupy przemierzające teren dzisiejszej Polski po przejściu lodowca – trudnili się głównie zbieractwem, rybołóstwem i polowaniami. Ich wpływ na populację zwierzyny był stosunkowo niewielki, można by rzec, że stanowili wtedy element ekosystemu na równi z pozostałymi miało się jednak wkrótce zmienić, kiedy ludzi zaczęło gwałtownie przybywać. Zapotrzebowanie na pożywienie stale wzrastało, przy jednoczesnym ubytku powierzchni leśnych wypalanych pod uprawę. Wkrótce wiele zwierząt stanęło w obliczu poważnego zagrożenia…W obronie bobraDynamiczny rozwój ludzkiej cywilizacji przyniósł równie dynamiczny wzrost pozyskania zwierzyny. Co ciekawe, jednym z bardziej bezlitośnie trzebionych gatunków był… bóbr! Już w czasach Piastów zauważono poważne uszczuplenie ich populacji, co mogło być wynikiem ogólnego przyzwolenia na spożycie tych zwierząt w czasie postu. Bolesław Chrobry wydał dekret zakazujący polowania na ziemno – wodne ssaki, co jest uznawane za pierwszy akt prawny chroniący zwierzęta na terenie Polski. Później, w czasach Władysława Jagiełły, przyszła kolej na pozostałą zwierzynę łowną. Król ustanowił kary za polowanie na jelenie, dzikie świnie, konie oraz łosie, które jednak dotyczyły tylko „pospólstwa”: „Łowy, ulubione w dawnej Polsce, nie tylko jako rycerska rozrywka, hojny plon przynosząca na stoły i kuchnie, ale jako przywilej wyłączny szlacheckiego klejnotu.” – czytamy w Statucie publiczna W średniowieczu uważano, że ogony bobrów miały w sobie tyle z natury ryb, że można je było jeść w dni postuW 1529 roku objęto ochroną żubra, tura, bobra, sokoła i łabędzia jako zwierzęta zagrożone. Przepisy weszły w życie za panowania Zygmunta Starego. Niedługo później, w statutach litewskich z 1566 i 1588 roku objęto protekcją dzikie konie – tarpany. Wówczas też Zygmunt August powołał leśniczych, których zadaniem było pilnowanie drastycznie kurczącej się populacji turów. Ludzie wykonujący tę pracę nosili mundury i byli uzbrojeni, zimą do ich obowiązków należało również dokarmianie zwierząt – mamy zatem do czynienia z czymś na kształt bardzo wczesnej formy dzisiejszej Straży Leśnej!W roku 1562 obliczono, że na terenie kraju znajduje się już jedynie 38 turów. Próby ochrony tych zwierząt podejmował także Zygmunt III Waza, który zaostrzył ochronę i przepisy. W 1620 roku przy życiu została już tylko jedna samica i trzy samce, które ostatecznie padły – jak twierdzą współcześni historycy, prawdopodobnie od chorób przenoszonych przez bydło bór!Ze względu na widoczne spadki populacji zwierzyny łownej, wprowadzano liczne zakazy polowań. Miały one charakter lokalny i chwilowy, jak na przykład zakaz wydany dla Mierzei Wiślanej przez Władysława IV Wazę. Stało to jednak w całkowitej opozycji do niebotycznych rozmiarów uczt wystawianych z rozmaitych okazji przez władców. Zachowały się informacje o biesiadzie z okazji ślubu Felicjana Potockiego z córką Jerzego Lubomirskiego w 1681 roku, na którą zużyto jednorazowo 24 jelenie, 30 danieli, 300 zajęcy, 10 dzikich kóz, 45 saren, 4 dziki, 1000 par jarząbków i tyle samo kuropatw, a także 3000 „różnych ptaszków”, 100 dzikich gęsi, 500 kaczek, 300 cyranek i 12 dropi. Tymczasem, z napisu na obelisku w parku pałacowym w Białowieży dowiemy się, że podczas polowania wraz ze świtą August III uśmiercił 42 żubry, 13 łosi oraz 2 sarny! publiczna Ilustracja z książki Zygmunta Herbersteina wydanej w 1556 do tego, że w Puszczy Białowieskiej w połowie XIX wieku nie było już ani jednego jelenia ani niedźwiedzia. Wtedy też zdecydowano się na pierwsze kompleksowe i stałe przepisy dotyczące ochrony zwierząt, poczynając od ptactwa. W 1868 roku wprowadzono zakaz polowania na zwierzęta w Tatrach – dokument zatwierdzony przez cesarza Franciszka Józefa jest uznawany za jeden z pierwszych na świecie aktów prawnych dotyczących ochrony przyrody, oparty na badaniach 1874 roku podpisano „Ustawę o ochronie niektórych zwierząt dla uprawy ziemi pożytecznych”, a w 1918 roku na terenie Polski objęto ochroną sieję, bociana czarnego, orła przedniego, pustynnika, pardwę, łosia, bobra, kozicę, świstaka i żubra. Zaczęły się również prace nad utworzeniem pierwszych Parków Narodowych, co znacznie poprawiło sytuację narażonych regionów. Stąd już jedynie krok pozostał do obowiązującej do dziś Ustawy o ochronie przyrody z 1934 roku. Sytuację żubra udało się od tego czasu znacznie poprawić: zgodnie ze statusem na Czerwonej Liście IUCN nie jest już zagrożony (EN), a „jedynie” narażony (VU). Nie wszystkie gatunki miały tyle szczęścia – dzikiego tura nie ujrzymy już nigdy…Bibliografia:Gwiazdowicz, D., J., Wiśniewski, J., Ochrona przyrody. Wydawnictwo Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, Poznań, M., Ochrona zwierząt w Polsce na przestrzeni dziejów. Wiadomości Zootechniczne, Instytut Zootechniki Państwowy Instytut Badawczy, z dnia 16 kwietnia 2004 roku o ochronie przyrody (tekst ujednolicony)Wrzesiński, S., Ostatnie ślady tura. Psy Myśliwskie. Pismo miłośników psów, łowiectwa i sokolnictwa, nr 2, 2007.

ślady dzikich zwierząt w polsce