Skarb mitycznej Troi. Dzieje skarbu odkopanego przez Schliemanna w Troi. Dziś wiadomo z całą pewnością, że Troja nie była tylko mitycznym miejscem wymyślonym przez Homera. Jednak gdy Henryk Schliemann, pod koniec XIX, wieku postanowił odszukać Troję, wszyscy pukali się w czoło. Wystawa „Troja. Sen Henryka Schliemanna" od kilku Nie mogę uwierzyć, że już 50 lat żyję na ziemi, pół wieku! Ciągle myślę o tym, jak czas szybko mija. Dopiero co były lata dzieciństwa, młodość przeszła, nie wiadomo kiedy, a już po południu życia dojrzałego. „Jak jeden dzień”, uświadamia mi, że czas naprawdę szybko zmierza do przodu, że życie na ziemi jest krótkie i […] 60 lat minęło jak jeden dzień Życzenia szczęścia, zdrowia oraz zadowolenia z każdego wspólnie przeżytego dnia złożyli jubilatom Państwu Krystynie i Janowi Kaczmarkom z Grodziska Wielkopolskiego burmistrz Henryk Szymański oraz kierownik USC Agnieszka Maik.Delegacja, odwiedziła Jubilatów we wtorek 20 grudnia, w dniu ich 60-rocznicy zawarcia związku małżeńskiego. Nadal serdecznie klaszcze, tak jak kiedyś, i lepszym, i słabszym, tylko dodatkowo się śmieje. Festiwalowe wpadki i skandale Przez 60 lat uzbierało się na festiwalach w Opolu masę wpadek i Dwadzieścia lat minęło, jak jeden dzień! Dwadzieścia lat i jeszcze jeden dzień - szczęśliwy… Dwadzieścia lat minęło, odeszło w cień i nigdy już nie wróci, rób co chcesz… A ma to Ce-eS- I uroki swe, że pełną garścią brać. Jeszcze trochę w tej szkole pokręcisz się, bylebyś tylko polski dobrze znał! 15 lat minęło, jak jeden dzień Opublikowano: 19 05 2023 W Brwinowie odbyły się jubileuszowe uroczystości związane z 15. rocznicą powstania Mazowieckiego Stowarzyszenia Gmin na Rzecz Rozwoju Społeczeństwa informacyjnego. Tłumaczenia w kontekście hasła "minęło jak chwila" z polskiego na angielski od Reverso Context: Byłam u rodziców i sześć miesięcy minęło jak chwila. PSw5bp. Kartka urodzinowa na pilne zamówienie. Zrobiona miała być na wczoraj :) Papier Romanca z ILS, pierwszy raz miałam ją w łapkach. Kolorki mi pasują, lubię takie zgaszone nie krzykliwe :)Dziękuję wszystkim zaglądającym że wpadli tutaj na chwilkę , a szczególnie komentującym za ciepłe słowa :) BuziakiZapraszam serdecznie do bloga mojej koleżanki, może nie od razu będzie wiele. Jednak zareklamuję. To jej początki, więc pewnie prosi o wyrozumiałość :) Iniekcja Send this to a friendYour emailRecipient email Byli chłopcy byli, ale się minyli i my się miniemy po malućkiej chwili – odbija się echem piosnka po Tatrach błądząca. Mijają się czasy i ludzie. Lecz wspomnienia pozostają ciągle żywe, ckni się do nich. Siłą przewodnictwa tatrzańskiego jest pamięć o jego korzeniach, sięgających przecież 1875 roku, oraz tradycja przekazywana młodszym pokoleniom przewodników. – Minęło 40 lat, jak skończyliśmy kurs przewodnicki, rocznik 1970. To był ostatnio kurs, którego kierownikiem był nieodżałowany Witold Henryk Paryski. Na kursie było ok. 60 osób – opowiada Józek Posadzki, z którym gwarzymy sobie o dawnych czasach. – Kurs wtedy nie trwał, jak teraz, jak „uniwersytet przewodnicki”. Kurs zaczął się w sierpniu 1969 roku, a już w połowie czerwca 1970 się zakończył. 4 lipca było „blachowanie” na Gerlachu. Wykładowcami byli sami mecenasi, eksperci, Paryski, Stecki, Krupski, Strzeboński, Dziób. Z tamtych czasów z naszych wykładowców pozostał już tylko Jaś Krupski. 12 czerwca 2010 roku zorganizowałem spotkanie absolwentów tamtego pamiętnego kursu. Z 22 osób, które potwierdziły przyjście, było tylko kilkanaście osób. Była miła, skromna i kameralna impreza. Jak się tak patrzy na to wszystko po tylu latach, to jest co wspominać – snuje refleksję Posadzki. –Wojtek Marczułajtis, Kazek Nalepiński, Jasiek Krzeptowski Sabała, Jasiek Komornicki, Władka Strama, Krzysiek Sikorski, Jasiek Dziadosz, Edek Władysiuk, Piotrek Lichaczewski – wymienia z pamięci Posadzki swoich kolegów i koleżanki z tamtych czasów. – Nie pamiętam już wszystkich, czas leci – dodaje. – Kiedy my robiliśmy kurs, były inne czasy. Obowiązywała wtedy „duża” i „mała” konwencja: duża obejmowała teren od Zaborni, przez całą Orawę, do Królewian, wzdłuż Wagu, do Popradu (z ominięciem Kieżmarku), dalej do Smokowca i Tatrzańskiej Łomnicy. Mała konwencja obejmowała teren od Łysej Polany po Szczyrbskie Jezioro i oczywiście cały obszar Tatr. Wtedy szkolenia były czysto tatrzańskie. Wyjazdy na Podtatrze były dodatkiem – wspomina Posadzki. – W tym czasie były głównie wycieczki zakładowe. Dużo było grup w weekendy. W dużej mierze ludzie przyjeżdżali do Zakopanego tylko „na wódkę”, niestety. Szkolnych grup było niewiele. Nie w takim wydaniu, jak obecnie. Wtedy przyjeżdżał pociąg z dziećmi z całej Polski i do tego pociągu szło 10, 15 czy nawet 20 przewodników. Chodziliśmy z nimi w ciągu jednego dnia na Gubałówkę, do Morskiego Oka i na Kasprowy Wierch! Wieczorem wracaliśmy na stację i dzieciaki jechały do domu. To był ogromny przemiał – śmieje się Posadzki. – O indywidualnym chodzeniu po Tatrach z klientami za pieniądze w latach 70. nie było mowy. Ludzi nie było na takie rzeczy stać, to były sporadyczne historie. Wtedy robiło się 2 lub nawet 3 razy Morskie Oko. Dojeżdżano do Włosienicy, spacer do Moka i powrót na Palenicę. Popularne były też wycieczki do Chochołowskiej, gdzie autokarem dojeżdżano do Polany Huciska. Dolina Kościelska zrobiła się modna w momencie, kiedy zlikwidowano dojazd do Morskiego Oka, kiedy trzeba było chodzić na piechotę te 9 kilometrów. Dodatkowym argumentem było zawalenie się drogi w 1987 roku. Powstało pytanie, co robić? I padło na Dolinę Kościeliską. Indywidualne chodzenie zaczęło się po 1989 roku, kiedy można było otworzyć działalność gospodarczą – wyjaśnia Posadzki. – Za naszych czasów było jedno koło przewodnickie przy zarządzie miejskim PTTK i ono regulowało wyjścia przewodników w góry z turystami. Natomiast kursy były organizowane mniej więcej co 5 lat. Kurs i poprawka, i „do pola”. Były dwie stawki: tzw. „duża dniówka” i „mała dniówka”. Mała to było 110 zł, a duża 130 czy 150. Pół litra gorzałki kosztowało w tamtym czasie 103 zł. Dziś te proporcje są o wiele korzystniejsze. Z naszego kursu pamiętam historię, jak straciliśmy się na Gerlachu w czasie mgły. Wracaliśmy z naszego „blachowania” na szczycie. Szły takie asy, jak Jasiek Krupski, Gienek Strzeboński, Lutek Kaczorowski czy Romek Dąbkowski. Taka była mgła, że w rejonie Małego Gerlacha kompletnie się straciliśmy. Nie mogliśmy odnaleźć Wielickiej Próby. Zeszliśmy do Kotła Gerlachowskiego. A było nas ze 30 czy 40 osób, za nami poszli jeszcze jacyś Słowacy. W końcu szczęśliwie dotarliśmy do Magistrali Tatrzańskiej– wspomina Józek Posadzki. – Mnie to najbardziej zostały w pamięci obozy integracyjne w Tatrach. Dwa razy w roku się odbywały. Na wiosnę i jesienią, po tygodniu. Całymi dniami chodziło się wszędzie po Tatrach, także po drogach wymaganych na II i I klasę. Byłem jednym z nielicznych, który utrzymywał tempo za Włodkiem Cywińskim, świetny był Józek Olszewski.. Zmieniły się czasy, na pewno jest fajniej dziś wziąć w „prawdziwe góry” kilka osób. No i obserwuje się szkolną falę majowo-czerwcową i wrześniową. Osobiście nie cierpię kolonii, gdzie rozpiętość jest od I klasy szkoły podstawowej, aż do końca gimnazjum. Ani „to” prowadzić, ani do „tego” mówić. Opiekunowie to prawie takie same dzieci. Odpowiedzialność jest duża. Dlatego staram się też wyjeżdżać w inne góry, chodzę z ludźmi wokół Mont Blanc. „Coraz więcej zmarszczek i fałdcoraz więcej kolein bez deszczyżycie płynie ucieka czasbez gestudojrzyj siebie w lustrzanym odbiciudojrzyj dzień co obok przemijaplamka słońca tak szybko nie znikajak Ty”Fragment wiersza śp. Edka Władysiuka – przewodnika tatrzańskiego, kompana i towarzysza „z tamtych czasów”. więcej czytaj na stronach tygodnika podhalańskiego Chce się rzec: "60 lat minęło jak jeden dzień". W tym roku mamy piękny jubileusz naszego Plebiscytu na 10 Najpopularniejszych Sportowców Województwa Podlaskiego. Od dzisiejszego, wręcz telegraficznego przypomnienia historii plebiscytu rozpoczynamy cykl publikacji przypominających największe gwiazdy podlaskiego sportu, które wygrywały w naszym konkursie, jak również wrócimy do najistotniejszych wydarzeń towarzyszących płotkarzGłosowanie w pierwszym plebiscycie w 1955 roku, odbywało się na specjalnych kuponach, które trzeba było dostarczyć do siedziby redakcji mieszczącej się wtedy przy ul. Kilińskiego 15. Kupony jednak nie ukazywały się codziennie, a to z powodu szczupłości łam przeznaczonych na sport. W dodatku w tym czasie w Cortinie d`Ampezzo trwały VII Zimowe Igrzyska pierwszych dni plebiscytu trwała dyskusja wśród kibiców kto jest lepszym sportowcem: Bronisław Gurzęda czy Leszek Tarasiewicz? Pierwsze miejsce zajął Tarasiewicz, popularny płotkarz, wielokrotny rekordzista woj. białostockiego, reprezentujący barwy Gwardii w kilku poważnych imprezach międzynarodowych. W naszym konkursie - plebiscycie zajął on zdecydowanie pierwsze miejsce, zdobywając 926 punktów. Na pierwszy plebiscyt wpłynęło ogółem 207 kuponów! Rok później także triumfował Tarasiewicz wyprzedzając na podium boksera Jagiellonii Edmunda Laskowskiego i swojego kolegę Zbigniewa Dondziło. Na drugi plebiscyt napłynęło ponad 1500 Ewa była pierwszaW 1962 roku została złamana hegemonia mężczyzn. Na pierwszym stopniu podium stanęła przedstawicielka płci pięknej - urodziwa siatkarka AZS Ewa Dołmatow-Kuźmińska. Na dziesiąty, a więc jubileuszowy plebiscyt wpłynęła rekordowa liczba kuponów - 2456! Sportowcem 1964 roku Czytelnicy ówczesnej "GazetyBiałostockiej" wybrali szablistę Jagiellonii Białystok Tomasza Plebiscyt zapisał się szczególnie w historii naszego konkursu. Oto bowiem poszerzyliśmy wybór najlepszych do dziesięciu. Miano sportowca nr 1 naszego okręgu w 1967 roku zyskał wicemistrz Polski wagi koguciej bokser Józef Kuderski (Mazur Ełk).Era MelceraKońcówka lat sześćdziesiątych, a przede wszystkim początek siedemdziesiątych to dominacja jednego sportowca - piłkarza ręcznego Jerzego Melcera, który był czołowym zawodnikiem drużyny AZS, a później MKS AZS Białystok. Jerzy Melcer wygrywał plebiscyt w 1969, 1970, 1972 i 1973 plebiscyt w 1978 roku odbył się po raz pierwszy oddzielnie dla trzech województw: białostockiego, łomżyńskiego i suwalskiego. Taki podział trwał aż do 1998 roku. Pierwszymi laureatami w woj. łomżyńskim była Jolanta Brzósko tenisistka stołowa ŁKS Łomża, a w woj. suwalskim Łyżwiarz szybki Nord Augustów Franciszek na podiumW 1977, 1979 i 1980 roku Plebiscyt "Gazety Współczesnej" wygrała skoczkini wzwyż SZS AZS Białystok Elżbieta Krawczuk -wielokrotna rekordzistka i mistrzyni Polski, olimpijka. Z kolei lata 90-te należały do trójki wybitnych sportowców naszego regionu: kulomiotki Podlasia Białystok Krystyny Danilczyk- Zabawskiej (1991, 1992, 1993), judoczki Hetmana Białystok Małgorzaty Roszkowskiej (1994, 1995, 1996) oraz mistrza świata w karate Piotra Sawickiego (1997, 1998).Ostatnie plebiscyty to triumfy przedstawicieli kajakarstwa Adama Wysockiego i Marka Twardowskiego oraz lekkiej atletyki sprintera KamilaKryńskiego i skoczkini wzwyż, rekordzistki Polski Kamili Plebiscyt startuje 9 styczniaA kto wygra w 60. Plebiscycie "Gazety Współczesnej"? Listę kandydatów, spośród których wybierzemy najpopularniejszą "dziesiątkę" ogłosimy na naszych łamach 9 stycznia 2015 r. Od tego dnia rozpocznie się też głosowanie naszych Czytelników.

60 lat minęło jak jeden dzień tekst